sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 2

Zanim zdążyłam rano wyjść dostałam od ojca za wczorajszą ucieczkę. Nie wiem co zrobiłam, że mam takie życie. Przecież ja nie byłam zła, prawda? Nawet nie wiecie ile mam blizn na nadgarstku. Za każdym razem kiedy mnie uderzy robię jedno cięcie.
Czemu to robię? Odprężam się. Z tą całą krwią wypływa mój strach, ból, żal i nie chęć do życia. Kilka razy chciałam zrobić mocne cięcie na żyle żeby moje problemy się skończyły. Ale to nie rozwiązanie.. To ucieczka.


- Hej mała.- przywitał się Zayn.
- Hej duży.
- Nie masz humoru chyba?- zapytał.
- Nie mam.
- Coś się stało?
- Ładna dziś pogoda prawda?- zmieniłam szybko temat.
- Yhy.- opowiedział i poszliśmy do klasy. Tam przywitałam się z chłopakami i zajęłam moje miejsce. Nauczyciel sprawdził listę obecności wybierał osoby do odpowiedzi. Zawsze starałam się uczyć, ale wczoraj jakoś nie miałam ochoty. Ciekawe czemu #sarkazm.
- No to do odpowiedzi zapraszam Lotte.
- Jest opcja odrzuć zaproszenie?- klasa się zaśmiała.
- Nie ma.
- A mi się nie chcę tam iść. Mam za daleko.
- No to pała.
- Pańska wypowiedź ma dwa dna.- ciągnęłam dyskusję.
- Charlotte!
- Nie no brawa dla profesorka. Wie jak mam na imię!- zawołałam.
- Do dyrektora!
- Zmuś mnie.- skrzyżowałam ręce na piersi.
- Zadzwonię do ojca.
- Proszę bardzo on ma i tak w dupie co robię.
- Do dyrektora! W tej chwili! Malik zaprowadź ją.
- Jasne.- powiedział chłopak.
- Nie no mam nowy rekord.
Wyszliśmy z sali. Mulat zatrzymał się i patrzył na mnie badawczo.
- Co ci?- wtrąciłam.
- W co ty grasz Evans?
- Po nazwisku to po pysku.
- To nie odpowiedź na moje pytanie.
- Spostrzegawczy jesteś.
- Powiesz?
- Po prostu mnie nie znasz. Być może nigdy nie poznasz.
- Nie dajesz się poznać.
- Nie masz dobrej instrukcji.- stwierdziłam.
- To daj mi ją.
- Musisz sam wiedzieć. Ja ci nie powiem. Na pewno nie teraz.- powiedziałam cicho i poszłam do gabinetu. Chłopak chyba nie wiedział co ma ze sobą zrobić bo stał chwilę w tamtym miejscu.

Moją karą jest malowanie sali z Malikiem. Nie wiem co on zrobił, ale mam mu pomóc. Może i lepiej nie muszę wtedy siedzieć z ojcem. Do domu przyszłam po 17. Nigdy mi się nie spieszy z powrotem do tego miejsca. W szkole staram się być twarda, ale w domu nie mogę.
- No i powiedz mi suko co to miało być w tej budzie?!- warknął łapiąc mnie za nadgarstki.
- Nic.- syknęłam z bólu.
- Jesteś nie posłuszną krową!- uderzył mnie w twarz.
- Ale o co ci chodzi?- zapytał cicho.
- O nic szmato! Jeszcze raz dowiem się o czymś takim to dostaniesz. Obiecuję ci to szmato!- uderzył mnie kolejny raz, ale tym razem bardzo mocno.
Poszłam do siebie i odrabiałam lekcje. O 23 poszłam spać.

od autorki: dziś troszkę krótszy. Mam nadzieje że się podoba CZYTASZ=KOMENTUJESZ jeśli są literówki to przepraszam

4 komentarze:

  1. szkoda mi jej :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooooo malowanie sali z Malikiem Me Gusta.;**
    Czekam kochana na nexta.<3

    OdpowiedzUsuń
  3. rozkręca się :D http://yolo-forever-and-ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam,więc komentuje :p a tak serio to fajny rozdział,al e taki jakiś krótki ,mam niedosyt ... Czekam na nexta życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń